Mój mózg zalewają czarne myśli. Rozpływają się po nim, zamieniając go w ołów. Moja głowa jest ciężka. Leży na poduszce, a ja nawet nie mam siły jej podnieść, żeby sięgnąć po chusteczkę. Twarz mam całą zalaną łzami. Poduszka jest już przemoczona, a leżę dopiero chwilę.
W moich myślach ciągle pojawia się jego twarz. Jego słowa. Wszystko to przypomina mi sypanie soli na rany. Staram się myśleć, że to tylko sen. Ale to nie prawda. Ta myśl jest nie do zniesienia. Czuję się źle sama ze sobą. Czuję się brudna.
Biegnę do łazienki. Zrzucam piżamę i odkręcam gorącą wodę. Drapię ciało gąbką, ścierając kolejną warstwę naskórka. Nawet nie czuję bólu. Czerwona skóra oblana gorącą wodą powinna piec, a jednak nic nie czuję. Wydaje mi się, że od tamtej chwili jestem w bańce. Wszystko dociera do mnie jak przez błonę. Słowa dochodzą z opóźnieniem, nie czuję dotyku. Moje ciało jest zmęczone, ale umysł pracuje na najwyższych obrotach. Próbuję nad tym zapanować, ale to nie pomaga. Ciepła woda daje chwilę wytchnienia. Od dziecka tak miałam. Płynąca woda pozwalała odpłynąć moim myślom, całemu stresowi, który kumulował się w ciągu dnia. Po dwudziestu minutach stania pod prysznicem, postanawiam wyjść. Otulam ciało miękkim ręcznikiem. Siadam na podłodze, otulam nogi rękoma i opieram głowę na kolanach. Co ja teraz zrobię? Wszyscy w szkole będą się na mnie patrzeć, powtarzać, że mogę na nich liczyć itd. Chcę porozmawiać z jedyną osobą, której bezgranicznie ufam, z Amandą. Mimo złych wspomnień zalewających ponownie moją głowę, zamykam oczy i bez większego problemu zasypiam na łazienkowym dywaniku.
Przez kolejnych kilka dni moje życie toczy się w następujący sposób: wstaję, idę do szkoły, opuściłam tylko jeden dzień, nie chciałam bezczynnie siedzieć w domu, to jeszcze gorsze niż słuchanie "współczujących" znajomych z klasy, potem wracam do domu, jem obiad i zamykam się w pokoju, czasem rozmawiam z Robertem, czasem nie. Tylko on rozmawia ze mną o rzeczach normalnych, typu z czym chcę kanapkę, albo jaki wolę obejrzeć film. Mam wspaniałego brata, przy nim nie mam czasu myśleć, o tym, o czym myślę niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Myślałam o samobójstwie. Ale nawet na to nie mam siły. Żal mi taty i brata. Żal mi nawet siebie. W plątaninie czarnych sznureczków, znalazło się kilka jasnych. Rodzina. Amanda. Marzenia, o wyrwaniu się z tego bagna. One zwyciężają i mam nadzieję, że nie przegrają
-Magda. Otwórz drzwi. Chcę siku! Madzia! No weź, nie tamuj ruchu!- krzyczy Robert.
-Co jest?- pyta tata zza drzwi łazienki.
Leżę na dywaniku. Wymiotowałam dzisiaj kilka razy. Nie ma nawet siły wypłukać ust. Wstaję i otwieram drzwi.
-Już wolne- mówię.
Tata i Robert patrzą na mnie szeroko otwartymi oczami. Po schodach wchodzi Anna i aż staje, gdy mnie widzi.
-Co jest? Dobrze się czujesz?- pyta Anna, jakby nie widziała jak wyglądam.- Bo wyglądasz jakbyś zabalowała- a jednak nie zapomniała mi dopiec, wie przecież, jak reaguję na wszystkie kluby i imprezy od tamtego feralnego dnia.
-Nie czuję się zbyt dobrze- mówię.- Wymiotowałam. Idę się położyć.
-Jasne córcia. Jakbyś czegoś potrzebowała, to mów- powiedział tata i cmoknął mnie w czoło.
Położyłam się w łóżku i włączyłam telewizję. Skakałam po kanałach, aż w pewnym momencie do mojego pokoju wszedł Robert ze śniadaniem. Podał mi tacę i usiadł na fotelu. Zaczęliśmy rozmawiać o jakiś głupotach, gdy nagle poczułam coś w przełyku. Wyskoczyłam z łóżka i jakimś cudem zdążyłam do łazienki. Wszystko co zjadłam, opuściło moje ciało. Brat przytrzymał mi włosy. Po wszystkim podał szklankę wody. Tata zawiózł mnie do lekarza. Akurat była sobota, więc w poczekalni zebrały się chyba wszystkie babcie z całego miasta i kilka mam z dziećmi, ponieważ dzisiaj pediatra miał wolne. Dzieci napawały mnie strachem i entuzjazmem. Niby dwa różne odczucia, a jednak tak sobie bliskie. Gdy po ponad czterech godzinach czekania nastała moja kolej, weszłam do gabinetu pani doktor Rakowskiej. Bardzo przyjemna lekarka. Przez chwilę przestałam się dziwić starszym paniom, że przychodzą tutaj tylko po to, aby z nią porozmawiać. Pani Rakowska mnie bada, naciska na brzuch, sprawdza gardło.
-Zlecę pani badanie krwi- mówi p. doktor.- Proszę przejść do gabinetu 204. Nie sądzę, aby była pani chora. Może to być choroba żołądkowa, po prostu trzeba to przeżyć. Jak będzie pani miała wyniki badań, proszę do mnie przyjść, wpuszczę panią bez kolejki- mówi i posyła mi uśmiech.
-Dobrze- odpowiadam.- Do zobaczenia.
Docieram pod gabinet 204. Tutaj czekam tylko kilka minut. Badanie jest krótkie. Po pół godzinie stawiam się u pani Rakowskiej. Podaję jej wyniki badań.
-Tak, jak myślałam. Jest pani w ciąży pani Magdo.
W tym momencie oczy wręcz wyskakują mi z orbit. Mam otwarte usta. W głowie jest mętlik. Ja! W ciąży?! To niedorzeczne! Jak to?
-Ale to nie możliwe.
-Jeśli mi pani nie wierzy, mogę skierować panić na badania u ginekologa.
-To znaczy. Ja tylko raz. I to jeszcze. Byłam...- ciężko mi to powiedzieć- byłam zgwałcona.
Pani doktor wydaje się być ogromnie zdziwiona.
-Bardzo mi przykro pani Magdo, ale to prawda. Czy zgłosiła to pani na policji?
-Tak. Przepraszam, ale chyba już muszę iść. Do widzenia.
Jestem w ciąży myślę i mimowolnie dotykam brzucha. Naciągam koszulkę, ale nie widzę żadnego uwypuklenia. Stoję na dworze i nie wiem co mam zrobić, gdzie pójść. Teraz tylko jedno jest pewne. Będę mieć dziecko. Reszta jest niewiadoma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz